Zmiany na rynku nieruchomości. Kupować, nie kupować?

Nie ma co, życie nas ostatnie nie rozpieszcza. Jeszcze nie wyszliśmy na dobre z pandemii, jeszcze nie zrozumieliśmy z uchodźcami na białoruskiej granicy, a już za naszą granicą wybuchła autentyczna wojna. Bomby całkowicie serio niszczą ukraińskie domy i choć polskie dachy, póki co są bezpieczne, nie ma się co czarować, czeka nas wiele zmian. Także na rynku nieruchomości. Z czym się liczyć?
Panika i jeszcze raz panika
Pierwsze dni wojny oznaczały praktycznie całkowitą bezradność i strach. Chaos także ten informacyjny i plotki przełożyły się na wykupywanie paliwa na stacjach, wypłacanie gotówki z bankomatów, impulsywne występowanie o paszporty, nawet tych, którzy nigdy nie przekroczyli granicy i wykupywanie wszelkich „twardych” walut z kantorów. Panikę odczuwali nie tylko Kowalscy i Nowakowie, ale i ci nieco zamożniejsi, którzy zdawali sobie sprawę, że sankcje nakładane na Rosję muszą się przełożyć na ceny surowców, a kapitał inwestowany kapitał trzeba szybko ewakuować z rynków wschodnich: Polski, Węgier czy Czech. To złożyło się na utopienie wartości złotówki, którą trzeba było ratować za wszelką cenę.

Stopy w górę i do boju

Działania banku centralnego i Rady Polityki Pienionej oznaczały w pierwszym momencie deklaracje i zapewnienie, że złotówek na pewno nie zabraknie w bankomatach. W to Polacy chyba uwierzyli, w końcu każdy widział kiedyś, jak działa drukarka. Kolejnym krokiem było rzucenie na rynek walut z rezerw i to już zadziała jakby nieco słabiej, bo nadal namiętnie je kupowano, a kursy ani drgały w dół. Broń ostateczna to podwyżka stóp procentowych, która dla wielu oznacza początek kłopotów. To przede wszystkim ci, którzy zadłużyli się „pod korek” przy zakupie nieruchomości i którzy mogą teraz spodziewać się nie do końca dopinającego się budżetu domowego.
Strach i zamieszanie często przekładają się na okazje
To znana prawda. Z jednej strony panika może oznaczać, że co poniektórzy uznają, że pora na spieniężenie nieruchomości, bo przecież „jakby co” mieszkania do plecaka nie zapakujemy. Z drugiej strony na rynku mogą pojawić się nieruchomości tych, którzy najnormalniej w świecie się przeliczyli i teraz trudno im sprawnie obsługiwać raty. Rynek wtórny może się zmienić, a ceny na nim być może będą lekko spadać. Jest raczej pewne, że wyższe stopy procentowe, przy jednoczesnych zmianach cen na rynku materiałów budowlanych za moment będą musiały przełożyć się na wyższe ceny budowanych lokali. Deweloperzy mają teraz spory kłopot, w końcu sami często także budują na kredyt, a jeszcze drożeją surowce i czasowo można zauważyć odpływ nieco tańszych, ukraińskich pracowników, którzy zwyczajnie wyjechali, by walczyć o swój kraj. Pytanie, czy mieszkania nadal będą sprzedawały się „na pniu”, bo naprawdę trzeba się postarać, aby sprostać oczekiwaniom banków związanym ze zdolnością kredytową.

Kiedy zarobisz dodatkowe pieniądze, część możesz przeznaczyć na przyjemności, takie jak na przykład biżuteria https://www.slupskinfo.pl/gdzie-znalezc-nasza-wymarzona-bizuterie/.

Rynek najmu ruszy
Rynkowi najmu wróżono ciężko zapaść, gdy pandemia się zaczynała. Faktycznie, w kilku co atrakcyjniejszych turystycznie miastach Polski, w których inwestorzy stawiali głównie na najem krótkoterminowy zauważalna była tendencja lekkiej obniżki. Teraz z kolei dość głośno zaczyna się mówić, że miliony uchodźców z Ukrainy mogą za jakiś czas generować spory dochód. W końcu ileś osób wróci, ale i sporo zostanie, a wszyscy ci ludzie będą musieli gdzieś mieszkać. Zmiany wydają się być nieuniknione.